DENAT

Cena produktu
Opcje ogółem
Suma całkowita

497,00 

Denat to czarna komedia, o ekscentrycznej i niepełnej rodzinie. Jest kochanka Gizelda i jej córka, jest wścibska ciotka Benedykta i Adam, kochanek Gizeldy. Adam jest artystą, jednak coś poszło nie tak i powraca z Paryża w wielkim pudle, trochę połamany. Rodzina postanawia wyprawić Adamowi pogrzeb. To pastiż społeczno-pogrzebowy, ukazuje wzorce społeczne w krzywym zwierciadle.

przesłanie:
Denat opowiada o społecznym zachwianiu, przedstawia problem społecznych relacji, samego podejścia do pochówku, do religii. W prześmiewczy sposób opowiada o wyższości spraw materialnych nad duchowymi, te ostatnie spłycając do niechcianego obowiązku.

wiek odbiorcy:

od 14 lat

obsada:
Gizelda – kochanka Adama Benedykta – Ciotka Gizeldy
Gienia – Przyjaciółka Gizeldy
Córka – Córka Gizeldy
Młody Intelektualista – chłopak Córki
Ciemna Wdowa – kobieta ze złą wiadomością
Krematorka – cicha artystka, podkochuje się w Adamie
Wózkowy – statysta
Paczkowy – statysta

Statyści – kondukt pogrzebowy

tekst:
29 stron, czcionka Times New Roman, wielkość czcionki 12

scenariusz napisany w 2009 r.

Ukazany w didaskaliach pomysł scenograficzny, muzyka, jak i informacja o oświetleniu, jest tylko propozycją, której nie muszą się Państwo trzymać przy realizacji spektaklu. Niezmienny musi pozostać sam tekst, reszta zależy od interpretacji reżysera. Zmiany w tekście i postaciach możliwe po ustaleniu z autorem.

 


fragment scenariusza:

Akt II 

scena I
(Gienia, Gizelda, Wózkowy)

(na scenie pozostają tylko Gienia, siada na krawędzi sceny, wącha róże, wzdycha, obrywa płatek, po płatku i mówi…wyjdę za mąż, nie wyjdę…itd. Po chwili pojawia się Wózkowy, od strony widowni)

Wózkowy
Ja przepraszam, a te płaczki to już?

Gienia
Płaczki, jakie płaczki

Wózkowy
No pogrzebowe takie

Gienia
A to nie, to pomyłka, tu wszyscy żyją

Wózkowy
A to szkoda (odchodzi)

(na scenie pojawia się Gizelda, chodzi nerwowo i energicznie, tam i z powrotem)

Gienia
A nie szkodzi, nie szkodzi

Gienia
No co tak chodzi, tak chodzisz co? (do Gizeldy)

Gizelda
Co te płatki tak obrywa, obywa…i tak starą dziwaczką, z kotami, zostanie …

(Gienia zaczyna pochlipywać na te słowa)

Gizelda
Nie rycz, kochanka se znajdź, takie chłopy lepsze …a ten mój to jakoś nie przyjeżdża. Przyjedzie on czy nie przyjedzie, powinien przyjechać, dawno już powinien przyjechać, a nie przyjechał

Gienia
To może nie przyjedzie…?

Gizelda
Cicho! Cicho, cicho przyjedzie …mój garbaty kochanek, co do mnie nie przyjedzie?, do mnie?, jak nie przyjedzie jak przyjedzie, nie po to żonę zostawił, żeby teraz nie przyjeżdżać…głowa mnie swędzi (drapie się po głowie)

Gienia
To może umyć głowę trzeba, umyć

Gizelda
Co będę myła, sama będę myła?, kochanek jak przyjedzie to umyje, ale długo nie przyjeżdża, to też długo nie myję…śmierdzą, troszkę śmierdzą, ale nie ważne, kochanek lubi jak śmierdzą…patrzy wtedy na mnie i mówi, oooo jak ty ładnie pachniesz

Gienia
Zabawny taki

Gizelda
Nie, dlaczego, ponurak straszny, on prawie nic nie mówi, tylko tak kwiczy, tak mamrocze coś, mamrocze. Kiedyś prawie mi zaręczyny wymamrotał, ale szybko zerwał bo się przeraził

Gienia
Czego się przeraził?

Gizelda
Mnie, bo ja taka chuda jestem, chuda taka i wtedy zębów nie umyłam i on mi tak mówi, a ja mu mówię i on mi jednak mówi, że nie

Gienia
To pewnie ci przykro było co?

Gizelda
Eeee, nie znowu tak przykro, żonować bym mu miała?, żonę jedną ma i nie kocha, a może kocha…nie wiem…ach swędzą, swędzą (drapie się po głowie). Jak bym się z nim „hajtęła” to już bym kochanką nie była i pewnie by mnie z jakoś zaczął zdradzać, o nie, nie pozwolę na to, nie pozwolę. Ja jestem wierną kochanką mojego garbatego kochanka. Piłuję paznokcie, zażywam kąpieli…

Gienia
Tylko włosów nie myjesz, włosów

Gizelda
Ojj tam, czepiasz się, czepiasz

 

 

scena II
(Paczkowy, Gizelda, Gienia)

(Patrzy się Gienia przed siebie)

Gienia
O ktoś idzie

Gizelda
Adaś, mój Adaś? (podekscytowana)

(na salę wjeżdża Pan Paczkowy z wózkiem, na wózku, wielki karton, lub skrzynia – ale taka, w której mógłby się zmieścić człowiek)

Paczkowy
A dzień doberek, moje uszanowanie paniom

Gizelda
A jednak, to nie Adaś…

Gienia
To Paczkowy

Paczkowy
Mam przesyłkę…

Gizelda
Pan nie jest moim Adasiem…

Paczkowy
Nie, nie jestem (zmieszanie)

Gizelda
No właśnie mówię, że nie, a dlaczego?

Gienia
Gizeldo, uspokój się, nie dręcz pana

Paczkowy
Mam przesyłkę dla pani Gizeldy

Gizelda
Tak, to ja, tak

Paczkowy
Proszę podpisać

Gizelda
Gdzie

Paczkowy
Tu (pokazuje na kartce), i jeszcze tu…i tu

Gizelda
Duża ta paczka jakaś…

Gienia
Ciekawe co jest w środku?

Paczkowy
Dziękuję bardzo, do widzenia

Gienia
Do widzenia

Gizelda
Tak, tak do widzenia

 

scena III
(Gizelda, Gienia)

(Paczkowy odchodzi, a Gizelda i Gienia przyglądają się paczce. Gizelda schodzi ze sceny i wchodzi na wózek)

Gizelda
Popatrz, popatrz, co za dziwy, ciekawe co to takiego

(Pojawia się akcent muzyczny, pełen napięcia i grozy. [muzyka Opening Title] Gizelda otwiera paczkę i spogląda do środka, widz nie widzi, co jest w środku)

Gizelda
Aaaaaaa (zagląda i odwraca wzrok)

Gienia
Co się stało?

Gizelda
AAaaaaaa  (ponownie zagląda i odwraca wzrok)

Gienia
Co tam jest

Gizelda
Adaś, Adaś Denat, jest denat (obejmuje paczkę) Ooo mój biedny garbaty artysta nie żyje, pogrążyły go otchłanie śmierci

Gienia
O mój Boże, tak mi jakoś przykro teraz

Gizelda
Mi w sumie też, (wznów patrzy do paczki) Jakoś tak go powyginało trochę, jakby mniejszy jest…mój denat, denacik, denaciątko…

Gienia
Cierpisz?

Gizelda
Cierpię

Gienia
Mocno cierpisz?

Gizelda
No tak dość znacznie

Gienia
A to dobrze, przynajmniej ktoś będzie za nim płakał…

Gizelda
Jak to?

Gienia
Przecież to gbur był…

Gizelda
Ale mój gbur, mój

Gienia
Gbur żony, ciebie miał na boku

(Gienia, chwyta za wózek i powoli obraca go wokół własnej osi z paczką i Gizeldą na wózku, – Pojawia się muzyka, ujawniająca miejsce grozy, rozpaczy, ale też groteski. Światło ciemnieje, koncentruje się na Gizeldzie i wózku)

Gizelda
Och pamiętam jak gilgał mnie po pięcie, dwoma palcami lewej ręki, w ciemną, wilgotną noc, o poranku. Adamie garbaty, już nie mogę tarmosić twoich włosów rozwianych podczas nawałnicy z wentylatora…ani tykać twego garba. O ja nieszczęśliwa niewiasta, zadźgana Amorem śmierci. Adaś, Adaś ty durniu niemyty, jak mogłeś mnie zostawić, jak mogłeś…(uderza w paczkę) I czemu nic nie mówisz, ja mówię, a ty nie mówisz…Ty nigdy nic nie mówiłeś…Adasiu wypijesz ze mną wino z kartonika?, wypijesz? Ja wypiję za twoje zdrowie na stypie, ty łajdaku, wszystko przewidziałeś…(mówi do Gieni) Pamiętasz wspomniał o stypie, tylko nie mówił, że to jego (zaczyna się śmiać) stypa…stypa (histeryczny śmiech)

Scroll to Top